Trochę powietrza, czyli Krawców Wierch i Rysianka na jesienny dzień

Wstęp - jak w szkolnym wypracowaniu

Czasem trzeba się przewietrzyć tak dla zdrowia. Trzeba przyznać, że przez ostatnie dwa miesiące totalnie olałem aktywność na świeżym powietrzu (na temat tej świeżości można by wiele artykułów naukowych i pseudonaukowych napisać.). Generalnie, nie chciało mi się, zrobiłem swoje i tyle. Dodatkowo praca z domu, zamkniecie siłowni dla indywidualnych treningów. No lipa. W końcu jednak zew natury okazał się silniejszy – trzeba się zmęczyć i pooddychać pełną piersią.

Krawców Wierch - ujęcie pierwsze

Rozwinięcie

Tym razem wybór padł na Krawców Wierch. Dlaczego tam? Jeszcze nigdy tam nie byłem – po prostu. Znajdujące się tam schronisko jest bliźniakiem tego na Rycerzowej – chciałem porównać. I rzeczywiście, prawie identycznie wygląda, jest nawet rozległa hala, ołtarz. Widoki ciężko porównać bo po krótkiej chwili względnej widoczności, naszła nas chmura i zrobiło się mistycznie, czy tam horrorowato (jak kto woli) Do środka wejść nie można – Covid Najntin…. (chociaż jak sama nazwa wskazuje młodzieży on nie rusza, rozumiecie taki suchar Najn, że nie – tin że nastolatek…. – głupie, ale teraz mi do głowy przyszło).

Krawców Wierch - ujęcie 2 - 10 minut później

To był cel minimum. Po dwóch miesiącach w domu nie jest łatwo łazić pod górkę i nie ukrywam, że dostałem niezłej zadyszki. Trzymać fason musiałem, bo tym razem nie pojechałem sam tylko z kolegą z Carbon Silesia Sport – Mateuszem. No i gdy ja siedziałem w domu i zbijałem bąki, on czynnie biegał w OCRach. Trochę płuca mi brakowało.

Haha, nabrałem was - dopiero początek 🙂

Cel maksimum to przejście niebieskim szlakiem wzdłuż granicy Polsko-Słowackiej do schroniska na Hali Rysiance (po drodze Trzy Kopce). Tutaj już się szło przyjemnie, trochę góra, trochę dół – nawet podejście na Trzy Kopce okazało się w porządku – chociaż na mapie trochę straszy… (tj. normalnie to nie straszy, ale 31.10 więc dla niektórych jest to Helloween. Mnie postraszyło na pierwszym podejściu, zatem respekt do drugiego był).

Trzy Kopce - jakoś tak czegoś mi brakuje

Hej przygodo, czas coś zjeść!

Trzy Kopce to takie trochę rozczarowanie – nawet tabliczki nie było, że to tu. W sumie taki to szczyt, że po prostu stoi się w lesie i decyduje, czy dalej w prawo na Halę Miziową i może na Pilsko, a może w lewo na Rysiankę. My na Rysiankę – i znowu mi płuca brakło na ostatnim podejściu – no koszmar jakiś…. :). Przyspieszenia dostałem, gdy poczułem pomidorową. Fajnego kota mają na Rysiance – taki nieprzyjazny z gęby, ale miły i puszysty w dotyku – wtedy nawet jego gęba robi się bardziej przyjazna. Pomidorowa trzyma poziom, bo ciepła. W koktajlu jagodowym jakby mniej jagód niż zwykle, ale też może być. Popas jest krótki, bo jadalnia nieczynna i trzeba działać na dworze. Widoki przepiękne, jak to na Rysiance przy dobrej widoczności. Widać nawet tatry, których szczyty w oddali przebijają się przez chmury. Coś wspaniałego – wyglądają jak góry lodowe.

Hala Rysianka

Zakończenie

Wracamy, trochę omyłkowo, żółtym szlakiem przez Halę Redykalną – wyszyło lepiej niż było planowane, bo widoki piękne. Czasem dobrze, jak się szlaki pomieszają. Jeszcze chwila i koniec wycieczki, przy parkingu w Złatnej – gdzie wszystko się zaczęło.

Hala Redykalna

Przydatne informacje

– parkingi w Zlatnej są monitorowane

– czas przejścia (u nas z postojami) – 6 godzin 45 minut. Myślę, że na spokojnie można założyć ten czas jako czas netto przy planowaniu wycieczki i dodać czas na postoje i widoki. (Teoretycznie nie spieszyliśmy się bardzo, ale nie był to spacerek).
 

– pomidorowa na Rysiance – 10 PLN

Mapka - pierwsza aktywność od 6 tygodni...